Opłaty od czystych nośników są jednym z bardziej kontrowersyjnych tematów związanych z prawem autorskim. W każdym przypadku, kiedy dochodzi do zmian w tym obszarze wywołuje to poruszenie i dyskusje społeczne, często oparte na populistycznych argumentach. Tak się dzieje zresztą nie tylko w Polsce. Mało kto skupia się na tym, z jakiego powodu te opłaty zostały wprowadzone i dlaczego co jakiś czas podlegają weryfikacji. Tymczasem powiązanie opłat od czystych nośników i opłat reprograficznych z tzw. dozwolonym użytkiem prywatnym jest kluczowe dla zrozumienia i uzasadnienia sensu tej konstrukcji prawnej.
💿 Czym jest opłata od czystych nośników?
Opłatą od czystych nośników nazywa się powszechną w Europie, ale obecną również w innych państwach świata, rekompensatę dla autorów i innych uprawnionych z tytułu praw autorskich i praw pokrewnych, za dalsze nieodpłatne powielanie ich twórczości na podstawie wyjątku od prawa autorskiego, zwanego dozwolonym użytkiem osobistym. W polskim systemie prawnym jest ponoszona przez producentów i importerów sprzętu elektronicznego na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania reprezentujących autorów, artystów wykonawców i producentów fonogramów i wideogramów. Polski system opłat od czystych nośników jest wyjątkowo przestarzały i niedawna publikacja przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego projektu zmian w rozporządzeniu regulującym szczegóły poboru i wypłaty opłat sprawiła, że rekompensata ta ponownie znalazła się w centrum zainteresowania opinii publicznej. Warto więc zapoznać się z jej historią i uzasadnieniem funkcjonowania.
⚙️ Jak to się zaczęło – technologia, kopiowanie i prawo
Wszystko zaczęło się od zmian technologicznych w powojennej Europie Zachodniej. Wprowadzanie na rynek urządzeń kopiujących, które po wstępnym etapie dostępności tylko do użytku przez profesjonalne podmioty, miniaturyzowały się i stawały się elementem wyposażenia większości gospodarstw domowych, z jednej strony ułatwiło kontakt wszystkich warstw społecznych z kulturą, a z drugiej strony ograniczyło kontrolę twórców nad dalszym losem wprowadzonych już na rynek kopii ich utworów. Już nie każdy musiał kupować sobie egzemplarz książki, można było sobie ją powielić, wydrukować i przekazać dalej, a piosenkę, zamiast kupować na płycie, nagrać z radia. Ponieważ takie kopiowanie wchodzi w zakres tzw. monopolu autorskiego, czyli praw autorskich majątkowych twórców i innych uprawnionych, to wymaga za każdym razem uzyskania ich zgody. Przy powszechnym kopiowaniu przez społeczeństwo udzielanie takiej zgody dla każdej osoby byłoby jednak fikcją. Dlatego w ustawach o prawie autorskim zaczął pojawiać się wyjątek dla tzw. dozwolonego użytku prywatnego.
📚 Dozwolony użytek prywatny i potrzeba rekompensaty
Możliwość korzystania z tego wyjątku zaczęła odbijać się na przychodach podmiotów uprawnionych. Skoro jedną książkę można było skopiować wielokrotnie, to tych wielu egzemplarzy nie udało się już sprzedać. Dlatego organizacje reprezentujące twórców zaczęły domagać się wyrównania tych strat. Już w 1955 r. Sąd Najwyższy RFN w przełomowym wyroku GEMA przeciwko Grunding uznał, że szkody powstałe po stronie autorów wymagają rekompensaty. Dziesięć lat później taką właśnie rekompensatę wprowadzono w niemieckiej ustawie o prawie autorskim, a później w wielu krajach Zachodniej Europy. Potwierdzeniem zasady, że jeśli w danym państwie Unii Europejskiej wprowadzony jest dozwolony użytek prywatny, to wymaga on zrekompensowania go podmiotom uprawnionym, było uregulowanie tej kwestii w przyjętej w 2001 r. dyrektywie 2001/29, zwanej także dyrektywą Infosoc.
🇵🇱 Opłata w Polsce – od 1994 roku do dziś
Polska wprowadziła opłatę od czystych nośników już w pierwszej ustawie o prawie autorskim przyjętej w 1994 r. po zmianie systemu z komunistycznego na kapitalistyczny, ustalając ją w maksymalnej wysokości 3% od ceny sprzedaży urządzeń i nośników, które mogą służyć do kopiowania utworów. Obowiązkowi ustawnemu nie towarzyszyły jednak szczegółowe przepisy wykonawcze wskazujące, od jakich urządzeń i nośników muszą ją ponosić producenci i importerzy sprzętu elektronicznego. Niestety mogło to wpłynąć na nieukształtowanie się zwyczaju ponoszenia tych opłat. Nie stały się więc one tym, czym są w większości pozostałych krajów unijnych – symbolicznym zadośćuczynieniem twórcom i innym uprawnionym za to, że praktycznie każdy może powielać efekty ich działalności artystycznej i dzielić się nimi z rodziną i bliskimi znajomymi.
Pierwsze polskie listy urządzeń i nośników objętych opłatą zostały ustanowione dopiero w 2003 r., w czasie kiedy wciąż najpopularniejszym sposobem kopiowania twórczości było skanowanie, nagrywanie na płytach CD czy DVD, rzadziej już na kasetach magnetofonowych czy VHS, chociaż i one znalazły się na listach. Polski system przewiduje w tym momencie 3 listy takich urządzeń i nośników – audio, wideo i takie, na których można zwielokrotniać utwory wydrukowane – papier, drukarki, skanery. Nie były one aktualizowane dla tej ostatniej grupy od 14 lat, a dla nośników audio i wideo nawet od 16 lat. Ostatnią zmianą na liście audio było dodane odtwarzacza mp3 i karty pamięci!
Tymczasem technologia przyspieszała, urządzenia dalej się miniaturyzowały, a w końcu najpopularniejszym sposobem zwielokrotnienia jakiegoś dzieła stało się jego skopiowanie własnym telefonem, czy przy użyciu oprogramowania na tabletach i komputerach. Tym razem nie było już mowy o niewygórowanych cenowo magnetofonach, nagrywarkach DVD czy domowych skanerach. Urządzenia mogące służyć do kopiowania stały się dużo droższe. Dlatego ponoszenie od nich opłat przez producentów i importerów sprzętu elektronicznego nie było w ich szeroko pojętym interesie. Stąd każda próba wprowadzenia na listę urządzeń, które podlegają opłacie od czystych nośników, telefonów komórkowych, a później smartfonów czy tabletów, spotyka się z głośnym i populistycznym sprzeciwem. Podmioty skupione w takich organizacjach jak Związek Importerów i Producentów Sprzętu Elektronicznego (ZIPSEE) nie szczędzą środków, żeby opłaty od czystych nośników kojarzyły się społeczeństwu jako „podatek od smartfonów”.
💰 Dlaczego opłata to nie podatek
Nie ma tu zupełnie znaczenia, że nie opłaty te spełniają zupełnie definicji podatku. Nie są publicznoprawnym, przymusowym oraz bezzwrotnym świadczeniem pieniężnym na rzecz Skarbu Państwa, województwa, powiatu lub gminy, wynikającym z ustawy podatkowej. Opłaty od czystych nośników nie obejmują wszystkich obywateli i nie są świadczone na rzecz organów państwa, tylko stanowią rekompensatę na rzecz twórców i innych podmiotów uprawnionych za to, że możemy kopiować ich utwory, a płatne są, zgodnie z polską ustawą o prawie autorskim, na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania.
🌍 Europejskie spory i orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE
Temat opłat od czystych nośników bywa kontrowersyjny nie tylko w Polsce, co zresztą doprowadziło do wydania już kilkunastu wyroków interpretujących przepisy dyrektywy Infosoc przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Sprawy te dotyczyły uregulowania opłat w Hiszpanii, Niderlandach, Danii, Austrii i innych krajach, a wyroki w nich wydane pozwoliły na wypracowanie kilku zasad, które powinny zawierać przepisy o rekompensacie za kopiowanie na użytek prywatny.
- Zasady:
- Pojęcie godziwej rekompensaty, którą są opłaty od czystych nośników, musi być interpretowane jednolicie we wszystkich krajach Unii;
- Chociaż szkodę po stronie uprawnionych wywołują bezpośrednio osoby korzystające z wyjątku kopiowania na użytek prywatny, to mogą je ponosić na rzecz uprawnionych podmioty wprowadzające na rynek urządzenia i nośniki mogące służyć do kopiowania prywatnego – producenci i importerzy sprzętu elektronicznego; mają oni możliwość przenieść tę opłatę na konsumentów, ale nie muszą tego robić;
- Do objęcia nośników i urządzeń opłatami nie jest potrzebne rzeczywiste wykorzystywanie ich do kopiowania przez nabywcę sprzętu, wystarczy, że posiadają różnorakie funkcje kopiowania – aparat, skaner, możliwość nagrywania;
- Opłata powinna pokrywać rzeczywistą szkodę po stronie uprawnionych – najlepiej, żeby była oparta na obiektywnych badaniach dotyczących skali kopiowania na użytek prywatny i stosowanych do tego urządzeń i nośników;
- Państwa unijne muszą zapewnić możliwość zwolnienia lub zwrotu opłat na rzecz podmiotów, które nabywają sprzęt elektronicznych nie dla własnych prywatnych celów, ale do działalności profesjonalnej;
- System opłat za kopiowanie na użytek prywatny nie może być finansowany z budżetu państwa – staje się właśnie dopiero wtedy quasi-podatkiem, ponieważ zrzucają się na niego wszyscy obywatele, również ci, którzy nie nabywają sprzętu elektronicznego.
🇪🇺 Polska na tle innych krajów – gdzie jesteśmy w tyle
Jeśli przyjrzymy się obecnie obowiązującemu systemowi polskiemu, to właściwie nie spełnia on żadnego z powyższych wymogów, poza ostatnim. Od lat polska kultura odnotowuje z tego tytułu niepowetowane straty. Dla porównania – Biuro Czystych Nośników – instytucja inkasująca opłaty w Polsce w imieniu ZAiKS, SPAW i ZPAV pobrało w 2024 r. za nośniki i urządzenia audio i wideo mniej niż 7 milionów złotych, a tymczasem w Niemczech inkaso zajmującej się tym organizacji ZPÜ wyniosło prawie 187 mln euro, a na Węgrzech równowartość prawie 24 milionów euro. Z powodu braku zapewnienia przez polskie rozporządzenie godziwej rekompensaty za kopiowanie na użytek prywatny ZAiKS złożył przeciwko rządowi polskiemu skargę do Komisji Europejskiej w 2018 r., niestety nadal jest ona rozpatrywana.
🏛️ Nowy projekt Ministerstwa Kultury – krok w dobrą stronę?
W lipcu tego roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało projekt zmian w rozporządzeniu o czystych nośnikach. Niestety nie spełnia on do końca stawianych przez środowiska kreatywne oczekiwań. Nie uwzględnia też wytycznych TSUE, co naraża go na zaskarżenie i powoduje, że może być nieskuteczny od samego wejścia w życie. Co prawda obejmuje on opłatami kilka nowoczesnych urządzeń jak smartfony i tablety, jednak wysokość ponoszonych od nich opłat – na poziomie 1%, jest absolutnie symboliczna. Nie uwzględnia również urządzeń takich jak czytniki e-book oraz usług przechowywania danych w chmurze, w których w największym stopniu dochodzi obecnie do kopiowania utworów. Producenci i importerzy sprzętu elektronicznego grożą oczywiście przeniesieniem opłat na konsumentów i podwyżką cen tabletów czy smartfonów. Ale ważne jest, żeby spojrzeć na opłaty bez emocji i populistycznych argumentów – jeśli poziom proponowanych opłat zostanie utrzymany w ostatecznym brzmieniu rozporządzenia, to dla najdroższych urządzeń może on wynieść najwyżej ok. 100 zł od kupowanego raz na jakich czas smartfona. To koszt, który nie wydaje się wygórowany, a dla polskich twórców mógłby być w końcu realnym zadośćuczynieniem za możliwość kopiowania i dzielenia się utworami bez ograniczeń.